Dochodziła osiemnasta, kiedy postanowiłam nie czekać dłużej
na tatę. Wysłałam mu krótką wiadomość informując, że obiad jest w lodówce, a ja
idę na noc do Amy. Właściwie to ostatnio nie spędzam z nim za dużo czasu.
Wychodzi z domu akurat przed otwarciem kancelarii mimo, że nie pracuje sam i
mógłby zrobić to ktoś inny. Nie przychodzi w czasie jej otwarcia, jak miał w
zwyczaju, kiedy w grafiku nie miał ustalonego spotkania, czy też rozprawy
sądowej. W dodatku, nie wraca od razu po zakończeniu pracy. Pojawia się po
godzinie, dwóch, albo bardzo późno w nocy. To mnie niepokoi - przecież jest
swoim szefem, ma prawo wracać kiedy chce. Nie wiem, czy spowodowane jest to
tym, że mieszkamy tutaj zaledwie kilka dni i musi najzwyczajniej zrobić
porządek w papierach, czy tym, iż ma fioła na punkcie odkładania pieniędzy na
moje studia i pracuje tak dużo. Będę musiała z nim o tym porozmawiać, bo nie
było to normalne jak wróciłam do domu dzisiaj o pierwszej nad ranem, a go nadal
nie było.
Martwiłam się o niego. Nie chciałam, aby się przemęczał.
Pragnęłam zobaczyć go na swoim fotelu, gdzie czyta kolejny kryminał i popija
zimną herbatą każdą nierozwiązaną zagadkę.
Lato jeszcze trwało i mogłoby wydawać się, że było wystarczająco
ciepło na założenie przewiewnej koszulki co było całkowitym błędem, więc
narzuciłam na siebie dżinsową kurteczkę. Wychodząc na dwór zimny podmuch wiatru
owiał moje ciało, wywołując tym na moim ciele gęsią skórkę. Zamknęłam drzwi i
opatuliłam się kurtką, idąc przed siebie. Amy wysłała mi swój adres, który
wygooglowałam kilka godzin wcześniej, więc ze spokojem wolnym spacerkiem
kierowałam się do jej miejsca zamieszkania.
Nie tracąc więcej czasu na podziwianie jak nie pięknego
ogródka ruszyłam w stornę ogromnych drzwi, pod którymi zaraz się znalazłam. Zapukałam
do nich, nie będąc pewna, czy oby na pewno mieszka tutaj mój wujek Mark wraz z
córką Amy. Od dziecka wiedziałam, iż przyjaciel mojego ojca posiadał
pieniądze, aby kupić sobie dobry samochód, ale nie sądziłam, że miał ich tyle,
aby mieszkać w willi.
Drzwi zostały otwarte przez zaborczy ruch blondynki, która
stała rozpromieniona z uśmiechem od ucha do ucha, a jej piersi wręcz
wyskakiwały z miseczek biustonoszu, jeśli w ogóle miała go na sobie.
- Nareszcie! – pisnęła, chwytając mój nadgarstek, przy czym
wbiła swoje długie paznokcie pomalowane fioletowym lakierem w moją skórę. –
Dziewczyny już są! Musisz je poznać! – ciągnęła mnie przez korytarz, w którym
znajdowały się ogromne schody prowadzące na piętro.
Kiedy w końcu puściła moją rękę, mogłam tylko pomyśleć jakie
ślady pozostawią po sobie jej paznokcie na moim naskórku. Znalazłam się w
salonie co mogłam stwierdzić po dużej plazmie wiszącej na ścianie. Nowoczesny
styl skórzanych kanap potwierdził, iż wujek nie oszczędzał dekorując dom. Moją
uwagę zwróciły dwie ciemne postacie siedzące na jednej z sof, były one zapewne
koleżankami blondynki. Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że były całkowitym
przeciwieństwem Amy. Czarne, motocyklowe skóry, które miały na sobie całkowicie
nie pasowały do stylu długonogiej, nie wspominając o tych ciężkich, długich
butach, które blondynka zamieniłaby na modne kozaki.
Żadna z nich nie wyraziła jakiekolwiek chęci przywitania się
ze mną. Ta szczuplejsza, z kolczykami w brwi i wardze, które mogłam dostrzec
nawet z odległości kilku sporych kroków, większe zainteresowanie żywiła do
swojego nowoczesnego smartfona, natomiast brunetka zdrapywała odpryskujący
lakier z paznokci.
- Laski to jest Jane! – Amy klasnęła w dłonie z ekscytacji.
Wzdrygnęłam się lekko, skąd ta dziewczyna miała w sobie tyle pozytywnej energii?
Leniwie przeniosły swoją uwagę na mnie, co wprowadziło mnie
jedynie w zakłopotanie. Pomachałam ręką na znak przywitania, jednocześnie
z wielką gulą w gardle przedstawiłam się. Nie lubiłam poznawać nowych ludzi.
Zawsze się stresowałam, zastanawiając się co sobie o mnie pomyślą, lecz wcale
nie powinnam zwracać na to uwagi, bo przecież kto w tych czasach przejmuje się
tym co mówią inni.
- Kujonka! – brunetka, która wcześniej była zafascynowana
swoimi paznokciami, poderwała się z kanapy idąc w moim kierunku. Przypominam ją
sobie – to ta sama dziewczyna, która podczas mojego pierwszego dnia w tym
mieście jechała wraz z Niallem i nazwała mnie "Kujonką". Na jej
twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a nie kapryśna mina w odróżnieniu do
naszego pierwszego spotkania.
Zaśmiałam się razem z nią, na wspomnienie tej sytuacji.
- Jestem Sally. –liczne bransoletki i pierścionki z
markowych sklepów zdobiły jej dłoń, którą wyciągnęła w moją stronę. –
Przepraszam za moje wcześniejsze docinki, zły dzień. – wytłumaczyła, krzywiąc
się lekko co wywołało u mnie chichot. Nie miałam pojęcia, dlaczego każda mimika
twarzy tej dziewczyny mnie rozśmieszała.
Zza Sally wysunęła się wypiercingowana szatynka wykrzywiając
usta w uśmiechu. – Rachel. – niski ton głosy wydobył się z jej gardła. To nieco
dziwne, taka szczuplutka dziewczyna z długimi włosami i porcelanową twarzą
posiadała tak potężną barwę głosu.
- Dobra, teraz chodźmy do kuchni po przekąski. – Amy nie
chcąc tracić więcej czasu pośpieszała nas prowadząc do innego pomieszczenia. W
drodze chwyciła mnie pod ramię, szepcząc mi na ucho, kiedy Sally i Rachel już
dawno zniknęły za ścianą. – I jak? Co o nich sądzisz? – szturchnęła mnie
łokciem, poruszając przy tym znacząco brwiami.
- Wydają się miłe. – wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co
więcej mogłam powiedzieć na ich temat. Znałam je jakieś pięć minut, czego ona
ode mnie wymagała?
- To dobrze. – uśmiechnęła się, puszczając mnie w kuchni. –
Trzeba to wszystko zanieść do salonu. – powiedziała tym razem głośniej,
aby każda z nas usłyszała.
Przeniosłam wzrok na wysepkę kuchenną, która zastawiona była
paczkami chipsów, żelków, pakowanych ciastek i maszynką do popcornu, która
chwilę wcześniej została uruchomiona.
Chwyciłam jak najwięcej słodyczy, które znalazły się w
zasięgu mojej ręki i z trudem próbowałam ruszyć się z miejsca.
- Zaczekaj, pomogę ci. – Sally dołożyła mi jeszcze ogromną
pakę chipsów, którą wcisnęła pomiędzy moje ramie. Z trudem zaniosłam z brunetką
wszystkie zapakowane kalorie, które miałyśmy zamiar zjeść tamtego wieczoru.
Wróciłyśmy do kuchni, ponieważ Amy krzyknęła, że musimy
przenieść jeszcze napoje. Kiedy tam dotarłyśmy gospodyni była w trakcie
wyjmowania ich z lodówki. Kiedy już wszystko przyszykowałyśmy i wygodnie
rozsiadłyśmy się na kanapie, a Amy włączyła najnowszą część słynnej komedii
"American Pie", dzwonek domowy rozbiegł echem po przestronnym wnętrzu
domu.
- Zapraszałaś kogoś jeszcze? – Rachel z niezadowoleniem na
twarzy przerwała jedzenie popcornu z szklanej miski, spoglądając na Amy.
- Nie. – blondynka zaprzeczyła z zdezorientowaniem,
podnosząc się z kanapy. – Tylko Dakote, ale powiedziała, że nie da rady przyjść.
Nie przerywając seansu wraz z dwójką nowo zapoznanych
dziewczyn dalej oglądałyśmy najlepszą komedie na całym świecie, śmiejąc się co
chwile z głupoty głównych bohaterów, kiedy długonoga postanowiła sprawdzić, kto
tak uporczywie naciska na przycisk domofonu.
Zajadałyśmy się popcornem równocześnie śmiejąc się, kiedy z
korytarza dochodziły głośne śmiechy i chichy.
- Puść mnie idioto! – pisnęła Amy, równocześnie
śmiejąc się. – No puszczaj! Mówiłam, że macie nie przychodzić!
Do salonu wszedł wysoki chłopak z pozoru wyglądał
jakby był w rok, może dwa ode mnie starszy. Jego kręcone włosy spięte w kucyk
nadawały mu charakteru, a ostre rysy szczęki powodowały, iż posiadałam wielką
ochotę, aby złożyć na nich mokre pocałunki. Dopiero po szczegółowej analizie
jego pięknej twarzy zauważyłam blondynkę przerzuconą przez jego ramię. Uderzała
pięściami w jego plecy na co chłopak nie reagował.
- Postaw mnie! – po całym pomieszczeniu rozległ się
specyficzny plask, kiedy klepnęła go w tyłek.
Chłopak wybuchł śmiechem i odwdzięczył się mocnym klapsem w
ostające pośladki piszczącej koleżanki, co spowodowało jeszcze większą gorączkę
blondynki.
- Bynajmniej zaopatrzenie alkoholu przyjechało! –
Rachel poderwała się na równe nogi, klaszcząc jednocześnie w dłonie z zachwytu.
Głośny śmiech Nialla, który od razu rozpoznałam wypełnił
pomieszczenie. Trzymał wraz z brunetem, który wczoraj również był w papie, lecz
nie znam jego imienia po dwa czteropaki piwa, uśmiechając się przy tym szeroko.
Za nimi szedł Zayn ubrany w czarną bluzkę i tego samego koloru bluzę.
Mimo tego prostego stroju i tak przykuwał moją uwagę bardziej niż Liam idący
koło niego, którego miałam okazję widzieć zaledwie kilka godzin wcześniej u
mnie w domu. Nie zwracałam uwagi w co się przebrał po naszym
wcześniejszym spotkaniu, wolałam przenieść wzrok na jego twarz – patrzał
wprost przed siebie, nie zwracając uwagi na nic, a następnie jak znikąd pojawił
się na niej cień uśmiechu i jego spojrzenie padło wprost na mnie. Spanikowana,
iż przyłapał mnie na przyglądaniu się mu nagle zostałam zainspirowana, aby
podziwiać biały dywan pod moimi stopami, którego wcześniej nie zauważyłam.
Mogłam już sobie tylko wyobrażać jak moje policzki przybierały kolor czerwony.
- To miał być babski wieczór. – Sally zaprotestowała,
zwracając tym uwagę wszystkich w pomieszczeniu.
- No właśnie – poprawiając swoją bluzkę, Amy przyjrzała się
rozbawionym twarzą chłopaków stojących naprzeciwko niej - spadajcie stąd. –
gestem ręki wskazała na drzwi wyjściowe, tupiąc przy tym nogą.
- Ani mi się śni – brunet zaśmiał się teatralnie, wyjmując z
tylnej kieszeni woreczek wypełniony na ziołami. To wcale nie były zioła, potwierdzeniem
na to były jego przyćmione oczy - najwyraźniej przed przyjazdem tutaj musiał
już sporo napalić się tego gówna. – Wiem, że to lubisz. – z uśmiechem na
twarzy pomachał trawką tuż przed jej twarzą.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami na chłopaka z rezygnacją
rzucając się na kanapę.
- Siadajcie i bądźcie cicho. Ale robimy to, co my chcemy. –
pogroziła im palcem, oznajmiając zasadę jaką muszą przestrzegać, będąc dzisiaj
w tym domu.
- Tak, tak. Dziewczyny i te wasze zachcianki. – Niall usiadł
koło mnie, podając mi puszkę piwa. – Lubię ten film. – powiedział mi przy uchu,
a kiedy na niego spojrzałam ten posłał mi uśmiech. Skinął w stronę telewizora
pokazując, abym powróciła do śledzenia dalszych losów bohaterów komedii. -
Oglądaj.
- Przestańcie tam romansować. – obydwoje spojrzeliśmy w
kierunku drugiej kanapy, gdzie siedział Liam wykrzywiając twarz w półuśmiechu.
– Mieliśmy być cicho. – podniósł piwo do ust upijając łuk, jednocześnie nie
spuszczając ze mnie oka. Objął ramieniem Sally siedzącą u jego boku, która nie
zwracała uwagi na nic innego poza odbywającą się akcją w filmie, a na jego czyn
wywróciła oczami.
Dupek.
- Moja dziewczyna chociaż jest zadowolona, kiedy ją
przytulam. – Niall powtórzył ruch bruneta przyciągając mnie bliżej
siebie. Zwężył oczy na niego, ale nie martwiłam się tym co mówi, ponieważ wiedziałam,
że robi to tylko po to, aby nie dać za wygraną. – Zobacz jak Sally się męczy
siedząc koło ciebie. – stłumiłam śmiech na jego docinkę, zakrywając usta dłonią.
Niall powrócił do oglądania, kiedy jego przyjaciel odpuścił
sobie kontynuacje sprzeczki, lecz nie zrezygnował z przyglądania się mojej
osobie. Na jego twarzy widniał mały uśmiech, kiedy jego dłoń sunęła w górę uda
Sally. Nie wiedziałam co chciał tym osiągnąć. Mimo moich starań nie mogłam
spuścić z niego oka – jego spojrzenie było tak intensywne, odbierające mi jakąkolwiek
władzę nad moim ciałem. Jedyne co robiłam to siedziałam i wpatrywałam się w
jego przystojną twarz.
- Jak widać nikt nie jest zainteresowany filmem. – wysuwając
dłoń w której trzymała pilot, jednym z przycisków wyłączyła duży telewizor, co
wywołało jęk niezadowolenia ze strony Nialla. – Zróbmy coś zabawnego. – twarz Amy rozpromieniła się w uśmiechu, kiedy
Zayn szepnął jej coś na ucho.