czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 5

Dochodziła osiemnasta, kiedy postanowiłam nie czekać dłużej na tatę. Wysłałam mu krótką wiadomość informując, że obiad jest w lodówce, a ja idę na noc do Amy. Właściwie to ostatnio nie spędzam z nim za dużo czasu. Wychodzi z domu akurat przed otwarciem kancelarii mimo, że nie pracuje sam i mógłby zrobić to ktoś inny. Nie przychodzi w czasie jej otwarcia, jak miał w zwyczaju, kiedy w grafiku nie miał ustalonego spotkania, czy też rozprawy sądowej. W dodatku, nie wraca od razu po zakończeniu pracy. Pojawia się po godzinie, dwóch, albo bardzo późno w nocy. To mnie niepokoi - przecież jest swoim szefem, ma prawo wracać kiedy chce. Nie wiem, czy spowodowane jest to tym, że mieszkamy tutaj zaledwie kilka dni i musi najzwyczajniej zrobić porządek w papierach, czy tym, iż ma fioła na punkcie odkładania pieniędzy na moje studia i pracuje tak dużo. Będę musiała z nim o tym porozmawiać, bo nie było to normalne jak wróciłam do domu dzisiaj o pierwszej nad ranem, a go nadal nie było.  
Martwiłam się o niego. Nie chciałam, aby się przemęczał. Pragnęłam zobaczyć go na swoim fotelu, gdzie czyta kolejny kryminał i popija zimną herbatą każdą nierozwiązaną zagadkę.
Lato jeszcze trwało i mogłoby wydawać się, że było wystarczająco ciepło na założenie przewiewnej koszulki co było całkowitym błędem, więc narzuciłam na siebie dżinsową kurteczkę. Wychodząc na dwór zimny podmuch wiatru owiał moje ciało, wywołując tym na moim ciele gęsią skórkę. Zamknęłam drzwi i opatuliłam się kurtką, idąc przed siebie. Amy wysłała mi swój adres, który wygooglowałam kilka godzin wcześniej, więc ze spokojem wolnym spacerkiem kierowałam się do jej miejsca zamieszkania.
Nie zajęło mi długo, kiedy znalazłam się przed dużym, wręcz ogromnym domem, oddalonym kilka ulic ode mnie. Idealnie przystrzyżony trawnik oraz krzaczki, które przedstawiały najróżniejsze zwierzęta: dużego słonia z uniesioną trąbą, żyrafę sięgającą po liście z drzewa oraz małego pieska z sznurkiem w pysku, na którym wisiała drewniana plakietka z wypalonym napisem „zapraszamy”, przykuwały wzrok przechodniów. Tylko jedno stwierdzenie cisnęło się na język widząc ten dom: mieszka tu nadziana rodzinka.
Nie tracąc więcej czasu na podziwianie jak nie pięknego ogródka ruszyłam w stornę ogromnych drzwi, pod którymi zaraz się znalazłam. Zapukałam do nich, nie będąc pewna, czy oby na pewno mieszka tutaj mój wujek Mark wraz z córką Amy. Od dziecka wiedziałam, iż przyjaciel mojego ojca posiadał pieniądze, aby kupić sobie dobry samochód, ale nie sądziłam, że miał ich tyle, aby mieszkać w willi.
Drzwi zostały otwarte przez zaborczy ruch blondynki, która stała rozpromieniona z uśmiechem od ucha do ucha, a jej piersi wręcz wyskakiwały z miseczek biustonoszu, jeśli w ogóle miała go na sobie.
- Nareszcie! – pisnęła, chwytając mój nadgarstek, przy czym wbiła swoje długie paznokcie pomalowane fioletowym lakierem w moją skórę. – Dziewczyny już są! Musisz je poznać! – ciągnęła mnie przez korytarz, w którym znajdowały się ogromne schody prowadzące na piętro.
Kiedy w końcu puściła moją rękę, mogłam tylko pomyśleć jakie ślady pozostawią po sobie jej paznokcie na moim naskórku. Znalazłam się w salonie co mogłam stwierdzić po dużej plazmie wiszącej na ścianie. Nowoczesny styl skórzanych kanap potwierdził, iż wujek nie oszczędzał dekorując dom. Moją uwagę zwróciły dwie ciemne postacie siedzące na jednej z sof, były one zapewne koleżankami blondynki. Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że były całkowitym przeciwieństwem Amy. Czarne, motocyklowe skóry, które miały na sobie całkowicie nie pasowały do stylu długonogiej, nie wspominając o tych ciężkich, długich butach, które blondynka zamieniłaby na modne kozaki.
Żadna z nich nie wyraziła jakiekolwiek chęci przywitania się ze mną. Ta szczuplejsza, z kolczykami w brwi i wardze, które mogłam dostrzec nawet z odległości kilku sporych kroków, większe zainteresowanie żywiła do swojego nowoczesnego smartfona, natomiast brunetka zdrapywała odpryskujący lakier z paznokci.
- Laski to jest Jane! – Amy klasnęła w dłonie z ekscytacji. Wzdrygnęłam się lekko, skąd ta dziewczyna miała w sobie tyle pozytywnej energii?
Leniwie przeniosły swoją uwagę na mnie, co wprowadziło mnie jedynie w zakłopotanie.  Pomachałam ręką na znak przywitania, jednocześnie z wielką gulą w gardle przedstawiłam się. Nie lubiłam poznawać nowych ludzi. Zawsze się stresowałam, zastanawiając się co sobie o mnie pomyślą, lecz wcale nie powinnam zwracać na to uwagi, bo przecież kto w tych czasach przejmuje się tym co mówią inni.
- Kujonka! – brunetka, która wcześniej była zafascynowana swoimi paznokciami, poderwała się z kanapy idąc w moim kierunku. Przypominam ją sobie – to ta sama dziewczyna, która podczas mojego pierwszego dnia w tym mieście jechała wraz z Niallem i nazwała mnie "Kujonką". Na jej twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a nie kapryśna mina w odróżnieniu do naszego pierwszego spotkania. 
Zaśmiałam się razem z nią, na wspomnienie tej sytuacji.
- Jestem Sally. –liczne bransoletki i pierścionki z markowych sklepów zdobiły jej dłoń, którą wyciągnęła w moją stronę.  – Przepraszam za moje wcześniejsze docinki, zły dzień. – wytłumaczyła, krzywiąc się lekko co wywołało u mnie chichot. Nie miałam pojęcia, dlaczego każda mimika twarzy tej dziewczyny mnie rozśmieszała.
Zza Sally wysunęła się wypiercingowana szatynka wykrzywiając usta w uśmiechu. – Rachel. – niski ton głosy wydobył się z jej gardła. To nieco dziwne, taka szczuplutka dziewczyna z długimi włosami i porcelanową twarzą posiadała tak potężną barwę głosu.
- Dobra, teraz chodźmy do kuchni po przekąski. – Amy nie chcąc tracić więcej czasu pośpieszała nas prowadząc do innego pomieszczenia. W drodze chwyciła mnie pod ramię, szepcząc mi na ucho, kiedy Sally i Rachel już dawno zniknęły za ścianą. – I jak? Co o nich sądzisz? – szturchnęła mnie łokciem, poruszając przy tym znacząco brwiami.
- Wydają się miłe. – wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co więcej mogłam powiedzieć na ich temat. Znałam je jakieś pięć minut, czego ona ode mnie wymagała?
- To dobrze. – uśmiechnęła się, puszczając mnie w kuchni. – Trzeba to wszystko zanieść do salonu.  – powiedziała tym razem głośniej, aby każda z nas usłyszała.
Przeniosłam wzrok na wysepkę kuchenną, która zastawiona była paczkami chipsów, żelków, pakowanych ciastek i maszynką do popcornu, która chwilę wcześniej została uruchomiona.
Chwyciłam jak najwięcej słodyczy, które znalazły się w zasięgu mojej ręki i z trudem próbowałam ruszyć się z miejsca.
- Zaczekaj, pomogę ci. – Sally dołożyła mi jeszcze ogromną pakę chipsów, którą wcisnęła pomiędzy moje ramie. Z trudem zaniosłam z brunetką wszystkie zapakowane kalorie, które miałyśmy zamiar zjeść tamtego wieczoru.
Wróciłyśmy do kuchni, ponieważ Amy krzyknęła, że musimy przenieść jeszcze napoje. Kiedy tam dotarłyśmy gospodyni była w trakcie wyjmowania ich z lodówki. Kiedy już wszystko przyszykowałyśmy i wygodnie rozsiadłyśmy się na kanapie, a Amy włączyła najnowszą część słynnej komedii "American Pie", dzwonek domowy rozbiegł echem po przestronnym wnętrzu domu.
- Zapraszałaś kogoś jeszcze? – Rachel z niezadowoleniem na twarzy przerwała jedzenie popcornu z szklanej miski, spoglądając na Amy.
- Nie. – blondynka zaprzeczyła z zdezorientowaniem, podnosząc się z kanapy. – Tylko Dakote, ale powiedziała, że nie da rady przyjść.
Nie przerywając seansu wraz z dwójką nowo zapoznanych dziewczyn dalej oglądałyśmy najlepszą komedie na całym świecie, śmiejąc się co chwile z głupoty głównych bohaterów, kiedy długonoga postanowiła sprawdzić, kto tak uporczywie naciska na przycisk domofonu.
Zajadałyśmy się popcornem równocześnie śmiejąc się, kiedy z korytarza dochodziły głośne śmiechy i chichy.
- Puść mnie idioto! – pisnęła Amy,  równocześnie śmiejąc się. – No puszczaj! Mówiłam, że macie nie przychodzić! 
 Do salonu wszedł wysoki chłopak z pozoru wyglądał jakby był w rok, może dwa ode mnie starszy. Jego kręcone włosy spięte w kucyk nadawały mu charakteru, a ostre rysy szczęki powodowały, iż posiadałam wielką ochotę, aby złożyć na nich mokre pocałunki. Dopiero po szczegółowej analizie jego pięknej twarzy zauważyłam blondynkę przerzuconą przez jego ramię. Uderzała pięściami w jego plecy na co chłopak nie reagował. 
- Postaw mnie! – po całym pomieszczeniu rozległ się specyficzny plask, kiedy klepnęła go w tyłek.
Chłopak wybuchł śmiechem i odwdzięczył się mocnym klapsem w ostające pośladki piszczącej koleżanki, co spowodowało jeszcze większą gorączkę blondynki.
- Bynajmniej zaopatrzenie alkoholu przyjechało! – Rachel poderwała się na równe nogi, klaszcząc jednocześnie w dłonie z zachwytu.
Głośny śmiech Nialla, który od razu rozpoznałam wypełnił pomieszczenie. Trzymał wraz z brunetem, który wczoraj również był w papie, lecz nie znam jego imienia po dwa czteropaki piwa, uśmiechając się przy tym szeroko. Za nimi szedł  Zayn ubrany w czarną bluzkę i tego samego koloru bluzę. Mimo tego prostego stroju i tak przykuwał moją uwagę bardziej niż Liam idący koło niego, którego miałam okazję widzieć zaledwie kilka godzin wcześniej u mnie w domu.  Nie zwracałam uwagi w co się przebrał po naszym wcześniejszym spotkaniu, wolałam przenieść  wzrok na jego twarz – patrzał wprost przed siebie, nie zwracając uwagi na nic, a następnie jak znikąd pojawił się na niej cień uśmiechu i jego spojrzenie padło wprost na mnie. Spanikowana, iż przyłapał mnie na przyglądaniu się mu nagle zostałam zainspirowana, aby podziwiać biały dywan pod moimi stopami, którego wcześniej nie zauważyłam. Mogłam już sobie tylko wyobrażać jak moje policzki przybierały kolor czerwony.
- To miał być babski wieczór. – Sally zaprotestowała, zwracając tym uwagę wszystkich w pomieszczeniu.
- No właśnie – poprawiając swoją bluzkę, Amy przyjrzała się rozbawionym twarzą chłopaków stojących naprzeciwko niej - spadajcie stąd. – gestem ręki wskazała na drzwi wyjściowe, tupiąc przy tym nogą.
- Ani mi się śni – brunet zaśmiał się teatralnie, wyjmując z tylnej kieszeni woreczek wypełniony na ziołami. To wcale nie były zioła, potwierdzeniem na to były jego przyćmione oczy - najwyraźniej przed przyjazdem tutaj musiał już sporo napalić się tego gówna.  – Wiem, że to lubisz. – z uśmiechem na twarzy pomachał trawką tuż przed jej twarzą.
Dziewczyna tylko wywróciła oczami na chłopaka z rezygnacją rzucając się na kanapę. 
- Siadajcie i bądźcie cicho. Ale robimy to, co my chcemy. – pogroziła im palcem, oznajmiając zasadę jaką muszą przestrzegać, będąc dzisiaj w tym domu.
- Tak, tak. Dziewczyny i te wasze zachcianki. – Niall usiadł koło mnie, podając mi puszkę piwa. – Lubię ten film. – powiedział mi przy uchu, a kiedy na niego spojrzałam ten posłał mi uśmiech. Skinął w stronę telewizora pokazując, abym powróciła do śledzenia dalszych losów bohaterów komedii. - Oglądaj.
- Przestańcie tam romansować. – obydwoje spojrzeliśmy w kierunku drugiej kanapy, gdzie siedział Liam wykrzywiając twarz w półuśmiechu. – Mieliśmy być cicho. – podniósł piwo do ust upijając łuk, jednocześnie nie spuszczając ze mnie oka. Objął ramieniem Sally siedzącą u jego boku, która nie zwracała uwagi na nic innego poza odbywającą się akcją w filmie, a na jego czyn wywróciła oczami.
Dupek.
- Moja dziewczyna chociaż jest zadowolona, kiedy ją przytulam.  – Niall powtórzył ruch bruneta przyciągając mnie bliżej siebie. Zwężył oczy na niego, ale nie martwiłam się tym co mówi, ponieważ wiedziałam, że robi to tylko po to, aby nie dać za wygraną. – Zobacz jak Sally się męczy siedząc koło ciebie. – stłumiłam śmiech na jego docinkę, zakrywając usta dłonią.
Niall powrócił do oglądania, kiedy jego przyjaciel odpuścił sobie kontynuacje sprzeczki, lecz nie zrezygnował z przyglądania się mojej osobie. Na jego twarzy widniał mały uśmiech, kiedy jego dłoń sunęła w górę uda Sally. Nie wiedziałam co chciał tym osiągnąć. Mimo moich starań nie mogłam spuścić z niego oka – jego spojrzenie było tak intensywne, odbierające mi jakąkolwiek władzę nad moim ciałem. Jedyne co robiłam to siedziałam i wpatrywałam się w jego przystojną twarz.

- Jak widać nikt nie jest zainteresowany filmem. – wysuwając dłoń w której trzymała pilot, jednym z przycisków wyłączyła duży telewizor, co wywołało jęk niezadowolenia ze strony Nialla. – Zróbmy coś zabawnego.  – twarz Amy rozpromieniła się w uśmiechu, kiedy Zayn szepnął jej coś na ucho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by Selly