środa, 18 lutego 2015

Rozdział 4

Szybko przeniosłam wzrok na obraz nad ich głowami. Nie mogłam dać po sobie poznać, że właśnie się na nich patrzałam, delikatnie mówiąc. Właściwie to pochłaniałam ich swoimi piwnymi oczami, a teraz w pełni wstydziłam się tego. Odwróciłam się na obrotowym krześle, jednocześnie opróżniając długą, wąską szklankę, w której zaledwie dziesięć minut temu znajdował się niebieskawy drink.
- „Błękitną Lagunę” poproszę. – powiedziałam do bufetowego, kiedy łaskawie postanowił podejść do mnie, mimo moich kilku minutowych starań o złożenie zamówienia. Zajęty był pogaduszkami z dziewczynami na drugim końcu marmurowego blatu i gdyby Niall nie postanowił pomóc mi jednym porozumiewawczym skinięciem głowy w stronę młodego chłopaka, który był na oko o dwa lata ode mnie starszy, musiałabym czekać kolejne dziesięć minut. Albo jeszcze więcej.
Blondyn sięgnął do tylnej kieszeni swoich ciasnych spodni, z zamiarem zafundowania mi kolejnego drinka. Zatrzymałam jego dłoń, kiedy chciał wyjąć banknot.
- Nie pijesz, nie płacisz. – wysunęłam dłoń, w której trzymałam pięć funtów w stronę chłopaka za barem.  
- To nie fair. – stwierdził, kiedy zauważył, że nie posiadał już możliwości zapłacenia za mnie, ponieważ barman schował pieniądz do kasy. Włożył portfel i pomachał przecząco głową z rezygnacją, mierzwiąc włosy palcami. – To ja jestem mężczyzną.
- A ja kobietą i do niczego nas to nie zobowiązuje. – cierpliwie czekałam, aż chłopak przygotuje drinka. – Na pewno nie chcesz nic wypić?
- Hej! – piskliwy głos Amy odbił się echem w mojej głowie, kiedy przytuliła moje plecy od tyłu. – Nie upij się kochana. – zaśmiała się głupkowato, więc mogłam stwierdzić, że to ona była już upita, co potwierdził jej alkoholowy oddech. – Niall odstawisz ją do domu? – poprosiła, zmieniając barwę głosu na błagalny, jednocześnie trzepiąc rzęsami przy mojej twarzy.
- Nie ma sprawy, już jej to zaproponowałem. – puścił oczko w moją stronę, co wywołało u mnie chichot.
Dziewczyna chyba zauważyła gest blondyna w moją stronę, ponieważ zaczęła się śmiać. Wyprostowała się w jednej chwili i złapała czekającą dłoń Zayna, który stał opodal niej. – Ostatni drink i odwozisz ją. – pogroziła mu palcem. – My wychodzimy. – nie wysilając się na dalsze tłumaczenia, rzuciła szybkie „do zobaczenia” w naszą stronę i odwróciła się do wyjścia, całując w tym samym czasie przystojnego Mulata.
Odprowadziłam ich wzrokiem do drewnianych drzwi, z moich ust wyrwało się zdanie, które już od pewnego czasu chciałam wypowiedzieć:
- Ładna z nich para.
Blondyn prychnął słysząc moje stwierdzenie, a ja spojrzałam na niego z oburzoną miną.
- No co?
- Ładna z nich para? – wyśmiał mnie, biorąc łyk swojej coli. – Chyba jedynie do łóżka.
Zmarszczyłam brwi, słysząc jego słowa. Chciał przez to powiedzieć, że nie są parą? Że uprawiają jedynie seks? I nic do siebie nie czują? Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
- Co to znaczy? – spytałam chcąc wiedzieć więcej na temat związku Amy i Zayna, jakimkolwiek on jest. Dziwnym trafem interesowało mnie to, a przecież nigdy nie czułam potrzeby dowiadywania się informacji na temat życia innych, tym bardziej tego intymnego.
- To znaczy, że się jedynie pieprzą, Jane. – spojrzał na mnie, przyglądając mi się przez chwilę. – Teraz jest to modne. Większość ludzi to robi. Kiedy znajdą osobę, którą darzą zaufaniem i jednocześnie ona ich pociąga, to decydują się na przyjaźń bez zobowiązań. Nie chcą bawić się w te całe randki, walentynki, kwiatuszki, pamiętanie o rocznicach, urodzinach i oczywiście nie chcą wydawać kupy kasy na jakieś drogie prezenty, które najczęściej okazują się do kitu. – tłumaczył, a kiedy słuchałam go zdałam sobie sprawę, czego ludzie oczekują od takiego stosunku.
- Pragną jedynie seksu.
- Dokładnie.
- Czy oni też są przyjaciółmi bez zobowiązań? – spytałam, jednocześnie odwracając się w stronę parkietu, na którym oczywiście nikt nie tańczył. – Dakota i Liam? – dokończyłam.
- To jest bardziej skomplikowane. – widział, że czekałam na więcej informacji z jego strony, więc zaczął kontynuować: - Oni raczej pieprzą się, kiedy mają na to ochotę. Z tego co słyszałem Liam oczekuje od Dakoty, aby nie spotykała się z innymi.
- A co z nim?
- Bierze jaką chce, typowy alfa. – zaśmiał się, jednocześnie wyjmując telefon. Szybkim ruchem palca odblokował go, spoglądając na wyświetlacz.
- Fajna tapeta. – wyrwało mi się, widząc ponętne piersi, odziane w czarny, koronkowy stanik, dzięki któremu mogłam dostrzec nabrzmiałe sutki dziewczyny ze zdjęcia. Męskie dłonie ściskały biust, więc wyglądał on na jeszcze większy. Zapewne ściągnął tą fotke z tumblr.
Na moją uwagę chłopak jedynie zaśmiał się, ukazując swoje proste zęby.
- Chyba już pora się zwijać, Mała.
-Yhym. – pokiwałam głową na potwierdzenie i jedynym, dużym łykiem opróżniłam szkło.


Liam POV: 
Lubię, kiedy promienie słońca wpadające przez okno w moim pokoju budzą mnie wczesnym rankiem, ale dzisiaj za chuja nie miałem ochoty podnieść się z materaca. Może to przez wczorajszą imprezę, na którą pojechałem razem z Dakotą zaraz po wypiciu wystarczającej dawki alkoholu w barze?  Co ja pieprzę. Dla mnie to było za mało, bo u Harry’ego wypiłem dwa razy tyle, a jakby było mało później zaliczyłem jakąś łatwą brunetkę w łazience, ale muszę przyznać była zajebista w robieniu loda.
Dzisiaj nie miałem wyboru, musiałem wstać. Nie śpiesząc się, leniwymi ruchami podniosłem się i próbowałem przeczołgać się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, bo tylko na taki miałem czas. Postanowiłem odpuścić sobie zgolenie małego zarostu, który w zupełności mi nie przeszkadzał, umyłem tylko zęby i zszedłem na dół. Na kanapie leżał stos ubrań. Nie wiedziałem, czy są brudne czy czyste, wszystkie były w takim samym stanie. Zwinięte i rzucone. Chwyciłem ciemną koszulkę, która nie wyglądała podejrzanie i przyłożyłem ją do nosa. Nie śmierdzi, stwierdziłem i narzuciłem ją na siebie. Wciągnąłem robocze spodnie, a co których miałem pewność, że są świeże, ponieważ wisiały na suszarce.  Następne piętnaście minut wystarczyło mi na zrobienie jajecznicy, na którą nie miałem ochoty, ale musiałem się przełamać i zjeść, ponieważ szykuje się długi dzień przede mną. Wypiłem do tego mocną kawę w moim ulubionym kubku, która miała zadanie postawić mnie na nogi.
Przeżuwając resztki jajecznicy, chwyciłem skrzynkę z narzędziami oraz kluczyki i wyszedłem z mieszkania, zamykając je za sobą. Zbiegłem po stromych schodach. Miałem pojawić się na ósmą, ale oczywiście się spóźniłem. Dotarcie na drugi koniec miasta zajął mi dwadzieścia minut przy nieustającym deszczu.
Zapukałem w drewniane drzwi, które były przesadnie pomalowane na zielono. Kto jeszcze oszpeca drewno takim kolorem? Długo nie czekałem ma odpowiedź. Mężczyzna około czterdziestki otworzył mi drzwi. Ubrany był w wydziergany sweter z serkiem, spod którego wystawał kołnierzyk białej koszuli i granatowy krawat.  Idealny mąż i ojciec, dla kobiety z jebanym kotem – o to odpowiedź, dlaczego te drzwi obmalowane są na zielone.
- Witaj. – przywitał mnie, wyciągając do mnie dłoń, jednocześnie robiąc mi miejsce, abym wszedł do środka. – Charles Renner. – uśmiechnął się i mogłem od razu stwierdzić, że był dobrym człowiekiem. Aby taki był, kiedy będzie dawał mi wypłatę.
- Dzień dobry. – powiedziałem oficjalnie, chcąc zrobić wrażenie odpowiedzialnego i porządnego pracownika mimo mojego młodego wieku. Wszedłem do domu, a mężczyzna zamknął za mną te śmieszne drzwi.  – Liam Payne. – przedstawiłem się, a ten kiwną głową z potwierdzeniem.
- Miło mi cię poznać, Mark wiele mi o tobie mówił.
Stary, dobry Mark. Wystarczyło, że raz powiedziałem mu ze śmiechem oczywiście po alkoholu, że mógłby szepnąć kilka dobrych słów na mój temat swoim kumplom, kiedy będą potrzebowali jakiś małych remontów w domu. A tu proszę! To chyba już z piąta robota jaką mi załatwił.
- Jest tu trochę do zrobienia. – podrapał się po brodzie, prowadząc mnie do zagraconego garażu, gdzie wskazywał na różnej wielkości kartony z meblami, które należy złożyć. – Moja córka pokaże ci, gdzie je postawić. Chodźmy jeszcze na górę. – podążałem za nim, słuchając każdego żądania jakie chciał, abym spełnił. Okafelkowanie łazienki, przymocowanie nowej umywalki oraz sedesu, sprawdzenie sprawności rur, odmalowanie ścian. Zwykłe błahostki, o które proszą mnie ludzie, kiedy już mnie zatrudniają.
- Zajmij się najpierw łazienką, nie jest ona w najlepszym stanie. – skrzywił się, przesuwając drogim butem rozbite płytki w toalecie.
- Tato? - do łazienki weszła brunetka, a moją uwagę przykuły jej długie, zgrabne nogi. Mój instynkt samca podpowiedział  mi, aby spojrzeć nieco wyżej. I nie zawiódł. Miała na sobie jedynie skąpe bokserki i przylegającą bluzkę od piżamy, dzięki której mogłem zobaczyć jej odstające sutki. 
Oblizałem usta, wpatrując się w nie, kiedy wyobrażałem sobie jak składam na nich pocałunki, ssam je, zagryzam, a koniec podmuchuje, aby złagodzić ból, jednocześnie wywołując u dziewczyny rozkoszne jęki. Kiedy w końcu zdecydowałem, że pora zakończyć te moje fantazje i najwyższa pora zaciągnąć tą laseczkę do łóżka, spojrzałem na jej twarz i wcale nie podobało mi się to co ujrzałem. Nowa przyjaciółka Amy. Dziewczyna wyraźnie powiedziała, żeby nie zwracać na nią uwagi, ponieważ nie ma w niej nic co by mnie interesowało.
Na jej policzki wypełzły purpurowe rumieńce z zawstydzenia, widząc moją osobę. Jej reakcja wywołała u mnie uśmiech satysfakcji. Czyżby krępowało ją to, że właśnie patrzę się na nią, kiedy ona stoi przede mną taka niewinna jedynie w tej zajebiście skąpej piżamce?
- Idę dzisiaj wieczorem do Amy.- powiedziała szybko i nie trudząc się na większe wyjaśnienia wyszła z pomieszczenia.
- To właśnie moja córka. Chodźmy dalej. 
Po dziesięciominutowej rozmowie na temat wynagrodzenia i zwiedzaniu mieszkania, mężczyzna pożegnał mnie, tłumacząc, iż musi porozmawiać z podopieczną i bardzo śpieszy się do pracy. Postanowiłem nie marnować czasu i wziąłem się za przygotowywania narzędzi potrzebnych mi do zlikwidowania starych kafelek w łazience. Na całe szczęście cały ekwipunek potrzebny mi do tego typu działania znalazłem w bagażniku mojego starego vana. 

Jane POV:
Głośny rumor maszyn rozsadzał moją głowę, podczas gotowania obiadu. Ludzie po tak licznej ilości odbytych remontów w swoim życiu powinni być chodź trochę przyzwyczajeni to tego nieustającego dudnienia ustrojów, lecz nie ja. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że kiedy naprawy miały miejsce, ja siedziałam w szkolnej ławce uważnie słuchając nauczycieli. Zazwyczaj przeprowadzaliśmy się dokładnie tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, więc zdziwiłam się, kiedy tym razem było inaczej.
Chwila ciszy uśmierzyła mój ból głowy i pozwoliła na dalsze gotowanie w spokoju. Do średniej wielkości durszlaka wrzuciłam ugotowane warzywa, aby pozbyć się z nadmiaru wody, a przepysznie wyglądające opanierowane filety rybne wyłożyłam na talerz.
- Jenny?- głos dobiegł zza moich pleców.
Odwróciłam się natychmiast, tupiąc nogą z niezadowolenia faktem, iż chłopak pomylił moje imię. Zdenerwowałam się, a w dodatku chłopak bezwinnie opierał się o blat wysepki kuchennej całkowicie nieświadomy faktu, że pomylił moje imię.
- Dostałbym wody?
- Jestem Jane, nie Jenny. - warknęłam, nie robiąc żadnych ruchów związanych z podaniu mu wody. 
W ogóle czemu to akurat on musi zrobić remont w naszym mieszkaniu? Tata wspomniał o młodym pełnym zapału chłopaku a nie o Liamie, który wczorajszego wieczoru miał wszystkich gdzieś. Nie wiem czemu byłam tak negatywnie nastawiona na jego osobę, zapewne przyczynił się do tego dzisiejszy ranek, kiedy zobaczył mnie w mojej piżamie. Nie powinnam wcale go za to obwiniać, ponieważ gdybym nie była wyrwana z głębokiego snu i bardziej wsłuchała się w głosy dochodzące z łazienki, mogłabym dostrzec, że mój tata nie jest sam, ale uśmieszek na twarzy bruneta powodował, abym całą winę zrzuciła właśnie na niego.
Wzruszył ramionami. - Wszystko jedno, Jane a Jenny. 
Przewróciłam oczami, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę, słysząc jego wypowiedź. Dlaczego on jest tak bardzo denerwujący?!
-  Dostanę swoją wodę? - wyprostował się, mówiąc całkiem poważnie. Cóż…  słysząc jego ton głosu nie miałam innego wyboru. Napełniłam szklankę i podałam mu ją. Czekałam, aż mi ją odda, ponieważ postanowił wypić w kuchni. Jego jabłko Adama poruszało się z każdym łykiem, a jego oczy skierowane były w moją stronę. Dlaczego mnie to tak kręci? – Chcesz jeszcze? – spytałam, kiedy opróżnił szkło, które z hukiem odstawił na blat.

- Nie, później skorzystam z twojej propozycji.

1 komentarz:

Szablon by Selly