środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 3

Paczkę? Dla mnie to chyba trochę za dużo jak na pierwsze spotkanie. Nie lubię w tym samym czasie poznawać zbyt dużo ludzi, mam wtedy chaos w głowie.
- Nie ma sprawy. – skłamałam, uprzejmie uśmiechając się do niej.
Na poboczu stał czarny land rover, za kierownicą siedział chłopak z blond włosami, a na piskliwy głoś Amy, która mówiła do mnie, że się cieszy z powodu naszego wspólnego wyjścia, odwrócił się w naszą stronę. Już gdzieś go widziałam, pomyślałam i kiedy ujrzałam jego szeroki uśmiech, od razu olśniło mnie. To ten sam chłopak, który dwa dni temu krzyczał do mnie i proponował, że mnie podwiezie. I w dodatku należy do paczki Amy.
- To twoi znajomi? – spytałam dla pewności. Może się myliłam, równie dobrze mogli zaparkować gdzieś indziej.
Kiwnęła głową na potwierdzenie, patrząc na mnie jakby było to oczywiste, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej. Otworzyła mi drzwi, więc wynagrodziłam ją uśmiechem i weszłam do środka. Zajęłam miejsce pomiędzy Amy, a jakimś chłopakiem. Niepewnie pokręciłam się na siedzeniu ze zdenerwowania. Może nie będzie, aż tak źle?
- Jestem Jane. – przedstawiłam się, wyciągając dłoń do chłopaka obok.
Spojrzał na mnie jakby nie zauważył mnie wcześniej. Lekko się uśmiechnął i uścisnął moją dłoń, którą wyciągnęłam do niego.
- Zayn. – muszę przyznać, że jest przystojny. Ciemne oczy błądziły po moim ciele szukając jakiejkolwiek krągłości wartej zauważenia, a włosy, które były nienagannie ułożone, kusiły, aby wplątać w nie palce. Spod jego koszulki wystawały tatuaże, zakrywające jego ramiona oraz dekolt. Musiałam przyznać, że jego ciemny odcień skóry połączony z czarnym tuszem, tworzył kuszącą mieszankę. Jego atrakcyjność sięgała ponad normę, co jest oczywistym powodem, żeby nie zaprzątać sobie nim głowy.
Oderwałam wzrok od Zayna i wyciągnęłam rękę do szatyna, który siedział na miejscu pasażera, przedstawiając się mu. Spojrzał na nią, ale nie wydobył z siebie większego zainteresowania.
- To Liam. – powiedział blondyn siedzący koło niego, kiedy chciałam powtórzyć  moją regułkę. Niall odwrócony był w moją stronę, a na jego twarzy dalej widniał uśmiech, który z czasem zaczął mnie denerwować. Kiedy mój wzrok znowu padł na niego, ponownie mówił do mnie: - Jak tam mała? Doszłaś, gdzie miałaś zamiar? 
Jego dziwny dobór słów spowodował, że uwaga Amy i Zayna była skierowana na mnie, kierowca patrzał z wyczekującą miną na moją odpowiedź, co tylko spowodowało, że poczułam się jeszcze bardziej niekomfortowo niż zaledwie chwilę wcześniej.
- Tak. Dziękuję, że pytasz. – przechyliłam głowę, zmuszając się do uśmiechu. Nie zagnie mnie jakimiś nudnymi podtekstami, którymi nie mam pojęcia, co miał zamiar osiągnąć.
- Przyjemność po mojej stronie.  – zaśmiał się,  jakby w ogóle nie zauważył, że moje podziękowania, były przesiąknięte sarkazmem. Odwrócił się i odpalił silnik samochodu. Czekałam, aż zapnie pas, ale tego nie zrobił. Zerknęłam na resztę, aby zobaczyć, czy w tym samochodzie w ogóle panuje reguła zapinania pasów, lecz nikt , oprócz Liama tego nie uczynił. Kiedy blondyn nacisnął na pedał gazu, pożałowałam, że weszłam do jego auta i natychmiast zapięłam pas bezpieczeństwa. 
- Znacie się? – spytała cicho Amy przy moim uchu.
Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami. – Tak jakby.
Kiedy dziewczyna ponownie otwierała buzię, aby zadać kolejne pytanie przerwałam jej zmieniając temat.
- Na jaki film jedziemy?
Z jej gardła wydobył się głośny śmiech, a wraz z nią cały samochód zaczął chichotać, tylko ja i Liam pozostaliśmy w ciszy, którego zresztą mogłam uznać za nieobecnego. Co było takiego śmiesznego w tym, że zapytałam na jaki film idziemy?
- Serio? Sądzisz, że jedziemy do kina? – wyśmiała mnie, robiąc to prosto w moją twarz.
- Tak? – wzruszyłam ramionami, pokazując tym swoje zdezorientowanie ich nagłym wybuchem śmiechu.
Rechotanie Nialla górowało nad wszystkimi innymi. Z czasem sama zaczęłam się śmiać, nie mając pojęcia dlaczego. Jego śmiech był zarażający, więc byłam pewna, że to nie moje pytanie utrzymywało te chichoty przez ostatnie dwie minuty.
- Powiedziałam tak, aby twój tata nie panikował. Mark mówił, że twój stary jest naprawdę sztywny. – zdziwiło mnie, kiedy Amy nazwała swojego ojca po imieniu. Nie jestem do tego przyzwyczajona, od dziecka uczono mnie szacunku, bynajmniej do ojca. I jeszcze większe zdziwienie wywarło na mnie jak nazwała mojego staruszka sztywnym. Nie wydaję mi się, żeby taki był. Jest bardzo rozrywkowy... Czasami może odrobinę staroświecki, ale czy to, aż tak widać? Racja, wujek Mark zna mojego ojca od bardzo dawna i zapewne w pewnych kwestiach zna go lepiej ode mnie, mimo, że przebywam z nim od kilku lat codziennie, nie licząc małej przerwy.
- Więc gdzie jedziemy?
- Do baru. - uśmiechnęła się, wyciągając z torebki szminkę, którą przyłożyła do pełnych ust i je wysmarowała. Dalej cicho chichotała. – Też chcesz? – wyciągnęła  tubkę w moją stronę.
- Nie, dzięki. Nie używam. 
- Powinnaś, masz takie piękne usta. – uśmiechnęła się szeroko, pokazując przy tym swoje proste, białe zęby, które są zbyt idealne. Zapewne, kiedy była młodsza nosiła aparat i poszła na nie jedno wybielanie. Wyjęła również małe lusterko, wycierając opuszkiem palca nadmiar kosmetyku. – Niall! – krzyknęła, kiedy samochód niespodziewanie podskoczył, a my wraz z nim.
- Ciszej! – krzyknął chłopak siedzący na miejscu pasażera, który całą naszą jazdę samochodem zachowywał się, jakby wcale go tu nie było. Jego ton głosu spowodował, że Amy zaraz zaprzestała wymieniać swoje zażalenia w stronę kierowcy. – Głowa mnie boli. - powiedział nieco łagodniej niż chwile temu, mimo to w jego głosie nadal znajdowała się nuta zdenerwowania.
- Ha! – zaśmiała się teatralnie, klaszcząc przy tym. – Więc po co jedziesz do baru? Tam każdy będzie krzyczał, piszczał i skakał, jeszcze bardziej główka cię rozboli. – poklepała go po ramieniu, śmiejąc się z udanego przedstawienia.
- Amy.. – Liam wręcz wywarczał jej imię, patrząc przez przednią szybę auta.
Blondynka zrezygnowana opadła na siedzenie, mówiąc coś pod nosem, na temat humorków chłopaka, na co Niall ponownie zaszczycił nas swoim śmiechem.
Po przejechaniu kilku następnych ulic, samochód zaparkował przed małym barem. Wyszliśmy z auta, a Amy zaraz objęła mnie ramieniem, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Przed wejściem stało kilku palących ludzi, którzy przywitali się z moimi nowymi znajomymi. Zaraz po wymienieniu kilku zdań przez grupkę ludzi, weszliśmy do środka.  Wewnątrz panował półmrok, jedyne światło padające z podświetlonego baru i małych lampek nad lożami, które znajdowały się pod ścianami oświetlały lokal. Ku mojemu zdziwieniu nie było tutaj tłumów. Kilka ludzi stało przy barze czekając na swoje zamówienie, inni grali w bilarda, a w tle grała cicho muzyka.
Dotrzymywałam kroku Amy, gdy szliśmy w stronę baru, w tym samym czasie przyglądałam się jej. Szła z uniesioną głową co krok machając komuś na powitanie, zresztą jak reszta jej elity. Chyba jest znana, skoro każdy z wielką chęcią się z nią wita, nawet jedna z dziewczyn ubranych w te skąpe ciuszki rzuciła się jej na szyję, piszcząc coś w stylu, że dawno jej nie widziała, w tym samym momencie obcałowywać ją. Przez postawę blondynki mogłam powiedzieć, że jest pewna siebie. Na pewno bardziej ode mnie, ja nigdy nie pokazałabym się w tak podkreślających moje atuty ciuchach. Zresztą trzeba jeszcze je mieć. Nie sądzę, że nie mam krągłości, ale nie należą one do tych, które przyciągają uwagę płci przeciwnej.
- Co chcesz do picia? – rozpromieniona Amy zadała mi pytanie, poprawiając przy tym swoje długie blond włosy. Jej wzrok sunął po barze, a następnie znowu znalazł się na mojej osobie.
- Sok.
Odwróciła się do barmana – Dwa piwa z sokiem! – krzyknęła do niego próbując zagłuszyć wiwaty chłopaków z doskonałością grających w bilarda. – Chyba nie sądzisz, że pozwolę ci pić sok w moim towarzystwie, tym bardziej w piątkowy wieczór. – zaśmiała się do mnie, zbliżając się nieco bliżej, abym lepiej ją słyszała.
- Czyli jesteś córką wujka Marka? – zmieniłam temat, nie chciałabym, aby myślała, że jestem tak samo sztywna jak mój tata.
- Yhym – pokiwała głową i podała mi kubek piwa. Uznałam, że wątek rodziny też nie jest najlepszym pomysłem na rozmowę, więc kiedy dziewczyna nie odzywała się, ja też tego nie robiłam.
Włożyłam słomkę do napoju i upiłam zbyt duży łyk, jak na tak długą przerwę od alkoholu. Odkaszlnęłam, lecz to nie podziałało na pozbycie się gorzkiego smaku piwa, zmieszanego z słodyczą soku, który czułam w ustach. Blondynka posłała mi pytające spojrzenie, widząc moją reakcję  na piwo, uśmiechnęłam się do niej, udając, że moje wcześniejsze zakrztuśnięcie się nie miało miejsca. Próbowałam wyglądać na zaawansowaną w tych sprawach, zresztą mam już 18 lat, a każdy znajomy z mojej byłej klasy, miał w tym temacie nie małe doświadczenie. 
Moją uwagę po raz kolejny przykuła grupka chłopaków przy stole do bilarda. Najwyraźniej przeciwnik szatyna musiał wgrać z nim rundkę, bo uśmiechał się szeroko. Jednocześnie podnieśli butelki piwa do ust, a po tym Liam wyjął małą paczuszkę z tylnej kieszeni spodni i dał ją rywalowi. 
- To był ostatni raz kiedy ze mną wygrałeś, Bydlaku. – wyczytałam słowa, którego wychodziły z jego ust. Zaśmiał się i jednoczenie stuknął wraz z towarzyszem butelkę, co wywołało mały huk.
- Przystojny jest, co? – Amy wyrwała mnie z obserwacji jej przyjaciela. Spojrzałam na nią pytająco, ponieważ nie wiedziałam kogo ma na myśli. – Zayn? – powiedziała jakby tylko on istniał na świecie. Szturchnęła mnie łokciem i utkwiła swoje wytuszowane oczy na jego sylwetce, która zbliżała się do nas.
Tutaj miała rację. Wyróżniał się w towarzystwie innych chłopaków, swoją pewną postawą, którą posiadał zarówno jak Amy. Również tym że jako jedyny palił papierosa w barze i pryskał swoją nienaganną urodą, która paraliżowała nie jedną dziewczynę.
- Może być, ale raczej nie jest w moim guście.
- To dobrze – uśmiechnęła się, biorąc duży łyk piwa. Wyprostowała się, po raz kolejny tego wieczoru poprawiając swoje włosy i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka zbliżającego się w naszą stronę.
- Co dziewczyny? – stanął pomiędzy nami, zamawiając sobie shota. – Też chcecie? – spytał spoglądając najpierw na mnie, później na Amy.
- Ja poproszę. – dziewczyna oplotła rękoma chłopaka w pasie. – A ty Jane?
- Nie, dzięki. Mam jeszcze piwo. – podniosłam znacząco butelkę, dając do zrozumienia, że więcej nie potrzebuję. Czuję, że po tak długim czasie bez jakichkolwiek procentów jedno piwo może wiele zdziałać.
Kiedy mój wzrok po kilku minutach ponownie znalazł się na Amy, ta połączona była z Zaynem w namiętnym pocałunku. Palce dziewczyny wplecione były w gęste włosy Mulata, który bezwstydnie ściskał jej piersi niemal wyskakiwające spod skąpego materiału.
- Cześć, Mała. – odwróciłam się w swoje lewo, gdzie Niall rozsiadł się na stołku, odwrócony w stronę baru. Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że przyglądam się mu. Upił łyk piwa, klepiąc zachęcająco w krzesło za moimi plecami.
- Cześć, Duży. – odpowiedziałam, siadając na skórzanym obiciu drewnianego krzesła. Uśmiech chłopaka powiększył się dwukrotnie, a ja właśnie myślałam nad tym co przed chwilą powiedziałam i zaczęłam się śmiać. – Ups, dziwny dobór słów.
- Mi nie przeszkadza. – wzruszył ramionami, śmiejąc się razem ze mną. – Nic nie zmyślasz, jestem naprawdę duży.
- Nie wątpię. – wystawiłam mu język, zachowując się jak pięciolatek i jednym łykiem opróżniłam resztę alkoholu. Odstawiłam szkło na marmurowym blacie. Jednak jedno piwo nie zwaliło mnie z nóg. Czemu się nie dziwie? Sączyłam je godzinę.
Niall gestem dłoni zawołał młodego barmana, aby złożyć zamówienie.
- Coś mocniejszego dla tej pani, a dla mnie cole.
- Ty nie pijesz?
- Nie, mam zamiar odwieźć cię do domu. – puścił mi oczko. – Nie sądzę, aby puszczenie cię samej po kilku drinkach było dobry pomysłem.
To miło z jego strony, że ma zamiar odstawić mnie do domu. Wzięłam drinka, który przygotował barman.  W szklance znajdował się niebiesko-jaskrawy płyn i aż kusiło mnie, aby spróbować, czy smakuje tak samo jak wygląda.
- Dzięki. – powiedziałam do blondyna, siedzącego koło mnie. Zamoczyłam usta i mimo, iż miał być on „mocniejszym drinkiem”, to nie czułam ani odrobinę alkoholu. Dzięki temu smakował on obłędnie.  – Pyszny.  – oblizałam usta, aby najmniejsza kropla tego przepysznego napoju nie zmarnowała się.
- Nigdy wcześniej go nie piłaś? – uniósł brwi w geście zdziwienia.
Pomachałam przecząco głową, przyglądając mu się znad szklanki.
- Gdzie ty mieszkałaś, skoro nie piłaś „Błękitnej Laguny”?
Zaśmiałam się cicho. – Trudno określić, ostatnio mieszkałam na południu Anglii.
- Ostatnio? – zapytał zdziwiony.
- Często się przeprowadzamy. – wyjaśniłam szybko, bawiąc się słomką w drinku. – Tata ma „ruchomą” pracę.
- Twojej mamie to nie przeszkadza?
- Nie utrzymuję kontaktu z mamą. – powiedziałam cicho, patrząc się na moje buty.
Pomiędzy nami zapadła niezręczna cisza, lecz na mnie moja wypowiedź nie zrobiła żadnego wrażenia. Zaczęłam wyginać się na krześle w rytm muzyki, którą pogłośniono.
- Przepraszam, ja nie…
Pomachałam dłonią, dając mu do zrozumienia, że to nic wielkiego.
- Nic się nie stało. – poklepałam go w udo. – Będziemy chodzić do tej samej szkoły? – spytałam po chwili, upijając łyk napoju, który postawił mi chłopak.
- Z tego co słyszałem idziesz do tej samej co Amy, więc tak. – wyszczerzył się. – A co? – zaciekawiony oczekiwał na moją odpowiedź.
- Nic – wzruszyłam ramionami – wydajesz się fajny.
Zaśmiał się. – Również się cieszę, że będę mógł się edukować z taką boską laską.
Zarumieniłam się na jego słowa, chodź wiedziałam, że wypowiedział je tylko dlatego, że to ja pierwsza go skomplementowałam. Główną przyczyną mojego pochlebstwa był alkohol w żyłach. Na co dzień nie mówię takich rzeczy chłopakom, jeśli w ogóle z nimi rozmawiam. Odwróciłam wzrok, kręcąc się na obrotowym krześle, a w tym samym czasie zaciągnęłam słomkę, aby napić się błękitnego, nieziemskiego drinka.
- Kto to? – spytałam na widok dziewczyny, z długimi platynowymi włosami, która właśnie weszła do już zatłoczonego baru. Miała na sobie krótką spódniczkę i top dzięki któremu mogłam zobaczyć jej płaski, wyćwiczony brzuch, zresztą jak i nogi, na których nie mogłabym dostrzec ani centymetra cellulitu. Rozejrzała się po sali, poszukując kogoś.
- To Dakota. – blondyn zerknął na nią i pomachał jej na powitanie.
Dalej się jej przyglądałam. Było w niej coś co przyciągało uwagę innych.  Może ta śmiałość w jej ruchach, kiedy kroczyła przez tłum? Albo jej włosy, które w półmroku baru wyglądały jak źródło światła? Ewentualnie to, że przyciągnęła chłopaka za rąbek bluzki tak zaborczym ruchem, że ten bez sprzeciwu poddał się jej ponętnym ustom, które bez większego zamysłu zaczęły działać. Ta sytuacja wywołała u mnie przypływ gorąca. Tyle pikanterii co powstało w tym jednym pocałunku ja nie przeżyłam przez całe swoje życie, a kiedy chłopak zachłannie chwycił jej pupę, która również mogłaby należeć do Brazylijki, upiłam duży łyk napoju, nie używając słomki. Obserwowałam ich jeszcze przez chwilę i z wielką chęcią chciałabym znaleźć się na miejscu Dakoty. Być taka pewna siebie, aby podejść do chłopaka i tak namiętnie się z nim całować, mieć tak odstające pośladki, które mógłby gnieść, nieziemsko przystojny szatyn, którego mięśnie na ramionach z każdym ruchem się naprężają.
Oderwali się od siebie, co dla nie było najlepszym zakończeniem. Podobało mi się to co robili, jak również i moje fantazje. Jedynym zmartwieniem, które odkryłam dopiero po zakończeniu ich obmacywanek, jest to, że tym chłopakiem był Liam, który teraz przyglądał mi się z wielkim zainteresowaniem, kiedy ja podnosiłam swoją szczękę z podłogi, która opadła z szoku.

_________________________________

Jeśli przeczytałaś/eś proszę zostaw komentarz z opinią. One motywują mnie do dalszego pisania. 

2 komentarze:

  1. Genialne *.* nie mogę się doczekać następnego.. Kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń
  2. 25 years old Physical Therapy Assistant Inez Chewter, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Baton twirling. Took a trip to Barcelona and drives a Xterra. Internet

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly