Promienie słońca przedzierające się przez okno wyrywały mnie
ze snu. Przewróciłam się na łóżku, nasuwając pościel na oczy, gotowa do dalszej
drzemki, gdy gwałtowne stuknięcie nie pozwoliło mi na to. Kolejne. I kolejne.
Poderwałam się na równe nogi, aby sprawdzić, co się dzieje. Huki dochodziły z
garażu, więc zbiegłam po schodach podążając za hałasem.
- Co tutaj się dzieje?! – stanęłam w bezruchu, widząc tatę
ubranego w stare, wyblaknięte ubrania, który energicznie zbijał mebel. Dziwnie
to wyglądało. Jestem przyzwyczajona, zresztą jak każdy z otoczenia mojego ojca,
że widuje się go w oficjalnych strojach, albo swetrach. Teraz wygląda tak
normalnie, jak zwykły tata.
- Co robisz? – spytałam go, stojąc w drzwiach prowadzących
do garażu. Utkwił w połowie ruchu z młotkiem nad głową i patrzał się na
mnie. Miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, był to najzabawniejszy
widok, jaki widziałam od miesięcy.
- Składam półkę. – uśmiechnął się do mnie, uderzając jeszcze
kilka razy. W jego oczach mogłam dojrzeć dumę z samego siebie. Szkoda, że będę
zmuszona mu ją odebrać.
- Tato? Czytałeś instrukcję? – objęłam się ramionami, jednak
opuszczenie łóżka tak wcześnie nie było
najlepszym pomysłem.
Zaśmiał się, szukając czegoś w skrzynce na narzędzia, do
której wcale nie powinien zaglądać.
- Nie takie robiło się rzeczy, skarbie. – potargał mi włosy,
przez co się skrzywiłam. Dobrze wie, że nie cierpię, kiedy to robi.
Chwyciłam instrukcję składania półki i jak sam tytuł mówi
było tu napisane „składanie”, a nie zbijanie. Sunęłam wzrokiem po całym
papierze, aż znalazłam zdanie, dzięki któremu odegram się za czochranie moich
włosów.
- „Przy montowaniu nie należy używać gwoździ, wkrętów i tym
podobne. Może dojść do uszkodzenia przedmiotu” – przeczytałam i w tym samym
czasie tata wykonał ostatni ruch młotkiem.
Jedna z desek połamała się na pół. Tato zdjął czapkę i
podrapał się po brodzie. Jego cała duma w sekundzie ulotniła się,
najpierw na jego twarzy pojawiło się w zakłopotanie, lecz zaraz zaczął się
głośno śmiać.
- Nigdy nie byłem dobry w te gierki. – objął mnie i
wyprowadził z garażu, dalej pozostawiając mnie w zdezorientowaniu. Właśnie
zepsuł mebel, z którego nie będzie już żadnego pożytku, po czym zaczął się
śmiać. Czasami wątpię w to, że jest on dobrym przykładem do naśladowania.
W salonie pojawiło się już nowe wyposażenie. Fotel i stolik
znalazły swoje miejsce, jest tu jeszcze telewizor, który nie został podłączony.
W jadalni na stole znalazły się już nowo zakupione bambusowe podkładki, a na
krzesłach dopasowane kolorem poduszki.
- Byłeś na zakupach?
- Byłem – potwierdził z uśmiechem na twarzy. – Zrobiłem ci
śniadanie. – oznajmił, na blacie leżał
talerz z tostami, jajkiem i zachęcająco wyglądającym bekonem.
- Gdzie to wszystko zmieszczę? – zażartowałam, dziękując mu
po chwili. Usiadłam przy drewnianym stole i wzięłam się za jedzenie. Tata
wyszedł z mieszkania, mówiąc po drodze, że skoczy tylko do samochodu. Z
tego co widzę wypakował on również kilka
niezbędnych rzeczy do kuchni, których wczoraj ja nie zdołałam. Toster, który
często w ostatnim czasie jest przeze mnie używany, czajnik, kilka garnków i
zakupił podstawowe przyprawy.
- Amy przyjdzie dzisiaj do ciebie, mówiła coś o wypadzie do
kina.
Przerwałam jedzenie, kiedy usłyszałam słowa staruszka
Charlesa. Odwróciłam się, przyglądając się mu, jak idzie z dwiema torbami,
wypełnionymi zakupami.
Jaka Amy?
- Amy? – spytałam zdezorientowana, wkładając do ust kawałek
chrupiącego bekonu.
- Córka Marka. – widząc jeszcze większe zdziwienie na mojej
twarzy, odłożył reklamówki i usiadł naprzeciwko mnie, śmiejąc się cicho.
Rozłożył gazetę, którą miał pod ręką i zaczął ją przeglądać.
Nie wiedziałam, że wujek Mark ma córkę. Być może jest to
spowodowane tym, że widywałam go raz na rok, odwiedzał nas raczej, kiedy w
pobliżu miał jakąś sprawę do załatwienia. Nigdy nie wspominał o swojej
rodzinie. Nasze spotkania zawsze zaczynały się i kończyły na wręczeniu mi
czegoś słodkiego i powiedzeniu: „Za każdym razem, kiedy cię widzę stajesz się
jeszcze piękniejsza”. Kiedy byłam mała cieszyłam się z tego, ale z czasem wujek
przestał przywozić mi smakołyków, bo stwierdził, że wyrosłam już z tego, a jego
gadka rozśmieszała naszą dwójkę. Gdy bywał u nas zawsze zabierał tatę na jakąś
wystawę, poważną imprezę, czy po prostu na zwykły wypad starych przyjaciół do
baru, gdzie jego kumpel mógł zapoznać jakąś kobietę, lecz ten zawsze tłumaczył
się tym, że nie śpieszno mu do tego.
- Ile ona ma lat? – spytałam szybko. Może jest jeszcze mała,
dlatego nie miałam okazji o niej usłyszeć?
- Jest w twoim wieku. – przewijał strony gazety, zatrzymując
się czasami, aby przeczytać nagłówki. – Będziecie chodziły do tej samej szkoły.
Wstałam od stołu, zabierając ze sobą puste naczynia.
Włożyłam je do zlewu, chwyciłam gąbkę, ale zanim zaczęłam zmywać, odwróciłam
się do niego. Wiedziałam, co chce tym
osiągnąć.
-Dlaczego to robisz?
Podniósł wzrok znad gazety, jego zdezorientowanie było
większe, niż moje sprzed kilku minut.
- Próbujesz znaleźć mi przyjaciół.
Westchnął głośno. Odłożył gazetę i znowu skupił się na mnie.
W jego oczach widziałam troskę, która w ostatnim czasie towarzyszyła mu zbyt
często.
- Kochanie, po prostu chcę, abyś miała możliwość z kimś się
spotykać. Mieć koleżanki, kolegów. Teraz mam dużo pracy, będzie mnie mało w
domu… - przerwał na chwilę, gestem dłoni zaprosił mnie na ojczyne kolano, a
kiedy się już tam znalazłam, kontynuował.
W takich chwilach czuję się jak mała dziewczynka, wtulająca
się w swojego tatusia, który jest jej największym bohaterem, a kiedy jest w
jego ramionach, czuje się bezpiecznie. Ścisnęłam go mocno, a on odwzajemnił mój
czyn.
- Chcę, abyśmy obydwoje w końcu żyli, Jane. – powiedział w
moje włosy. – Chciałbym, żebyśmy na nowo żyli wśród przyjaciół.
Wyczekiwał mojej reakcji, lecz tylko zamknęłam oczy i
czekałam, aż powie coś jeszcze. Miał racje, zresztą jak zawsze. Przeprowadzamy
się, on zaszywa się w pracy, a ja w swoim pokoju. Jedynie weekendy spędzamy
razem, co jakiś czas jeździmy do babci nad morze lub wychodzimy do kina, kiedy
w repertuarze znajdzie się jakiś wyjątkowy film, godny czasu mego ojca.
Większość z tych rzeczy powinnam robić ze swoimi znajomymi, nie z rodzicem.
Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
- Ale nadal będziesz moim najlepszym przyjacielem? -
spytałam cicho, dalej w niego wtulona.
- Oczywiście. - zachichotał i czułam jak poprawia swoje
okulary na nosie.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez kilka minut, kiedy tata
przerwał ciszę:
- Kochanie, chyba już musimy zakończyć te uczuciowe
przytulanki. - poklepał mnie delikatnie po plecach, a ja znowu usłyszałam jego
cichy śmiech. - Muszę za godzinę być na spotkaniu.
Zeszłam niechętnie z jego kolan, przeszłam do kuchni,
którą dzielił jedynie barek od jadalni.
- Tato? - spytałam nieco głośniej. Był już na korytarzu,
kiedy się odwrócił i spojrzał na mnie. - Mógłbyś zatrudnić kogoś do wyremontowania
łazienki?
Podrapał się po głowie i co oznaczało, że myśli w tym
momencie.
- Zapytam się Marka, czy kogoś zna wartego polecenia. -
uśmiechnął się i już chciał odejść, ale ja dalej kontynuowałam.
- I żeby zajął się składaniem półek i takich błahostek. -
zaśmiałam się, ale w tym czasie przypomniała mi się sprawa strychu. - I mam
jeszcze jedno pytanie.
- Tak?
- Masz jakiś zamiar, co do strychu? - uśmiechnęłam się
pięknie, robiąc najbardziej urocze oczka, jakie mogłabym zrobić.
- Strych, będzie strychem, kochanie. - powiedział tonem,
który nie przyjmie żadnych innych opcji. Chyba nie pamięta jak bardzo upartą
córką jestem.
- Ale tato.. byłeś tam? Mogłabym z niego zrobić taką piękną
sypialnie, proszę..
- Nie. - odpowiedział od razu, bez żadnego rozważania mojej
propozycji. Denerwuje mnie jego postawa pod tytułem "Jestem bezwzględnym
rodzicem".
- No, ale..
- Nie mam pieniędzy, Jane. - przerwał mi, odwrócił się i
poszedł w swoją stronę.
Racja, zapomniałam tego całego planu z oszczędzaniem
pieniędzy na studia. W takich sytuacjach jak ta nienawidziłam tego
postanowienia. Odwróciłam się i w końcu wzięłam się za sprzątanie po śniadaniu.
Wytarłam jeszcze blat i poszłam na górę przebrać się w zwykłe ubrania. Wyjęłam
dalej z nierozpakowanej walizki koszulkę i spodenki, które zaraz nałożyłam.
Kiedy wyszłam z pokoju, tata akurat schodził ze schodów?
- A co do sprawy z kinem - powiedział, kiedy mnie zauważył -
Amy przyjdzie około siedemnastej. Pieniądze zostawiłem ci na stoliku w salonie,
mam nadzieję, że tyle ci starczy. Nie szykuj mi jedzenia, mam zamiar zjeść na
mieście. - Chwycił kurtkę oraz kluczyki, które znalazły już swoje miejsce na
półce w holu. - Tylko nie wracaj zbyt późno, nie chcę, abyś sama chodziła jak
będzie ciemno. - Cmoknął mnie w czoło. - Nie wiem ile mi to zajmie, bo mam dużo
dzisiaj do zrobienia, więc zabierz ze sobą klucze.
Kiwałam głową na jego polecenia, aby uspokoić jego niepokój,
co nie znaczyło, że zrobię wszystko tak jak tego ode mnie żąda. Pomachałam mu
gdy wychodził, na co on dodał, abym uważała na siebie. Nie tato, podpale dom, a
sama wysadzę się w powietrze.
Zerknęłam na zegarek, mam jeszcze kilka godzin do przyjścia
Amy. Może rozpakuję pozostałe pudła?
W co ubrać się do kina? Tak brzmiało moje pytanie
przewodnie, grzebiąc pośpiesznie w walizce. Mam założyć bluzę? Nie, zbyt
luźne – odpowiadam sobie w głowie. Rzuciłam ją na łóżko, dalej szukając.
Koszulkę z napisem? Nie, to odpada. Wyjęłam moje ulubione czarne rurki. One
pasują do wszystkiego. Bez dłuższego zastanawiania się zrzuciłam z siebie
spodenki, na które będzie już za zimno i wciągnęłam spodnie na nogi. Zerknęłam
na zegarek, właściwie to Amy powinna już tu być, a ja nadal nie jestem ubrana.
Po rozpakowywaniu kartonów, poszłam do sklepu po sok, a z moją orientacją w
teranie całkowicie pomyliłam ulice i wylądowałam na drugim końcu miasta.
Jedynie przy pomocy starszej pani, która wytłumaczyła mi drogę powrotną,
dotarłam tutaj tuż przed siedemnastą.
A może Amy już tu była? Mogłam równie dobrze ją minąć,
przecież jeszcze nigdy jej nie widziałam.
Wyjęłam szary sweterek – tak, to jest dobre. Znalazłam
jeszcze do tego czarną koszulkę i założyłam na siebie. Przewiesiłam przez ramie
małą torebkę, w której schowałam portfel i telefon. W tym samym czasie
rozległo się pukanie do drzwi. Zbiegłam po schodach, przejrzałam się szybko w
lustrze, poprawiając swoje proste włosy.
Otworzyłam drzwi. Za nimi stała wysoka blondynka, której
faliste włosy opadały na ramiona. Była piękna, ale wszystko niszczyło to skąpe
ubranie. Miała na sobie opiętą bluzkę z głębokim dekoltem, ale przyznam –
dziewczyna miała się czym chwalić. Do tego naprawdę krótkie spodenki, dzięki
którym kusiła zapewne niejednego mężczyznę swoimi długimi nogami.
- Cześć jestem Amy. – Wyjęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Jane. – Uśmiechnęłam się do niej, a ona odpowiedziała mi
tym samym.
- Gotowa?
Kiwnęłam głową, zamknęłam za sobą drzwi i schowałam klucz w
torebce.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że zabrałam też
swoją paczkę?
_____
Od razu chciałabym
przeprosić za tak długą przerwę. Obiecywałam dodać rozdział w pierwszym
tygodniu stycznia, ale się nie udało. W weekend też miałam to zrobić, ale na
cały dzień nie miałam prądu, więc tak oto się stało, że dopiero teraz pojawił
się rozdział 2.
Wyjaśnię już na
początku, dlaczego tak "powoli" piszę rozdziały - mieszkam w
internacie, gdzie wi-fi mam maksimum dwa razy w tygodniu, a posiadam tableta,
więc piszę na internecie. Proszę o zrozumienie, bo jestem w domu jedynie na
weekendy, gdzie mam całkowity dostęp do internetu, ale mam też 632829 innych
ważnych spraw.
Dla wyprostowania
rozdziały będą pojawiały się mniej więcej co półtora tygodnia. Tak wiem, bardzo
długie odstępy, ale ponownie proszę o zrozumienie.
Chciałabym jeszcze
dodać, że jestem amatorką i błędy są całkiem na miejscu, ale mimo to, dziękuję
za wszelką krytykę z waszej strony, bo to sprawia, że próbuję jeszcze więcej
wkładać pracy w pisanie.
Ciekawe theme.
OdpowiedzUsuńA co do historii, ciekawe jak się potoczy ;)
Nominowałam cię do Liebster Award! Więcej informacji: http://angels-to-fly-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award-ii_20.html xx
OdpowiedzUsuń