wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 2

Promienie słońca przedzierające się przez okno wyrywały mnie ze snu. Przewróciłam się na łóżku, nasuwając pościel na oczy, gotowa do dalszej drzemki, gdy gwałtowne stuknięcie nie pozwoliło mi na to. Kolejne. I kolejne. Poderwałam się na równe nogi, aby sprawdzić, co się dzieje. Huki dochodziły z garażu, więc zbiegłam po schodach podążając za hałasem.
- Co tutaj się dzieje?! – stanęłam w bezruchu, widząc tatę ubranego w stare, wyblaknięte ubrania, który energicznie zbijał mebel. Dziwnie to wyglądało. Jestem przyzwyczajona, zresztą jak każdy z otoczenia mojego ojca, że widuje się go w oficjalnych strojach, albo swetrach. Teraz wygląda tak normalnie, jak zwykły tata. 
- Co robisz? – spytałam go, stojąc w drzwiach prowadzących do garażu. Utkwił w połowie ruchu z młotkiem nad głową i patrzał się na mnie. Miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, był to najzabawniejszy widok, jaki widziałam od miesięcy.
- Składam półkę. – uśmiechnął się do mnie, uderzając jeszcze kilka razy. W jego oczach mogłam dojrzeć dumę z samego siebie. Szkoda, że będę zmuszona mu ją odebrać.
- Tato? Czytałeś instrukcję? – objęłam się ramionami, jednak opuszczenie łóżka tak wcześnie nie było  najlepszym pomysłem.
Zaśmiał się, szukając czegoś w skrzynce na narzędzia, do której wcale nie powinien zaglądać.
- Nie takie robiło się rzeczy, skarbie. – potargał mi włosy, przez co się skrzywiłam. Dobrze wie, że nie cierpię, kiedy to robi.
Chwyciłam instrukcję składania półki i jak sam tytuł mówi było tu napisane „składanie”, a nie zbijanie. Sunęłam wzrokiem po całym papierze, aż znalazłam zdanie, dzięki któremu odegram się za czochranie moich włosów.
- „Przy montowaniu nie należy używać gwoździ, wkrętów i tym podobne. Może dojść do uszkodzenia przedmiotu” – przeczytałam i w tym samym czasie tata wykonał ostatni ruch młotkiem.
Jedna z desek połamała się na pół. Tato zdjął czapkę i podrapał się po brodzie.  Jego cała duma w sekundzie ulotniła się, najpierw na jego twarzy pojawiło się w zakłopotanie, lecz zaraz zaczął się głośno śmiać.
- Nigdy nie byłem dobry w te gierki. – objął mnie i wyprowadził z garażu, dalej pozostawiając mnie w zdezorientowaniu. Właśnie zepsuł mebel, z którego nie będzie już żadnego pożytku, po czym zaczął się śmiać. Czasami wątpię w to, że jest on dobrym przykładem do naśladowania.
W salonie pojawiło się już nowe wyposażenie. Fotel i stolik znalazły swoje miejsce, jest tu jeszcze telewizor, który nie został podłączony. W jadalni na stole znalazły się już nowo zakupione bambusowe podkładki, a na krzesłach dopasowane kolorem poduszki.
- Byłeś na zakupach?
- Byłem – potwierdził z uśmiechem na twarzy. – Zrobiłem ci śniadanie. – oznajmił,  na blacie leżał talerz z tostami, jajkiem i zachęcająco wyglądającym bekonem.
- Gdzie to wszystko zmieszczę? – zażartowałam, dziękując mu po chwili. Usiadłam przy drewnianym stole i wzięłam się  za jedzenie. Tata wyszedł z mieszkania, mówiąc po drodze, że skoczy tylko do samochodu. Z tego  co widzę wypakował on również kilka niezbędnych rzeczy do kuchni, których wczoraj ja nie zdołałam. Toster, który często w ostatnim czasie jest przeze mnie używany, czajnik, kilka garnków i zakupił podstawowe przyprawy.
- Amy przyjdzie dzisiaj do ciebie, mówiła coś o wypadzie do kina.
 Przerwałam jedzenie, kiedy usłyszałam słowa staruszka Charlesa. Odwróciłam się, przyglądając się mu, jak idzie z dwiema torbami, wypełnionymi zakupami.
Jaka Amy?
- Amy? – spytałam zdezorientowana, wkładając do ust kawałek chrupiącego bekonu.
- Córka Marka. – widząc jeszcze większe zdziwienie na mojej twarzy, odłożył reklamówki i usiadł naprzeciwko mnie, śmiejąc się cicho. Rozłożył gazetę, którą miał pod ręką i zaczął ją przeglądać.
Nie wiedziałam, że wujek Mark ma córkę. Być może jest to spowodowane tym, że widywałam go raz na rok, odwiedzał nas raczej, kiedy w pobliżu miał jakąś sprawę do załatwienia. Nigdy nie wspominał o swojej rodzinie. Nasze spotkania zawsze zaczynały się i kończyły na wręczeniu mi czegoś słodkiego i powiedzeniu: „Za każdym razem, kiedy cię widzę stajesz się jeszcze piękniejsza”. Kiedy byłam mała cieszyłam się z tego, ale z czasem wujek przestał przywozić mi smakołyków, bo stwierdził, że wyrosłam już z tego, a jego gadka rozśmieszała naszą dwójkę. Gdy bywał u nas zawsze zabierał tatę na jakąś wystawę, poważną imprezę, czy po prostu na zwykły wypad starych przyjaciół do baru, gdzie jego kumpel mógł zapoznać jakąś kobietę, lecz ten zawsze tłumaczył się tym, że nie śpieszno mu do tego.
- Ile ona ma lat? – spytałam szybko. Może jest jeszcze mała, dlatego nie miałam okazji o niej usłyszeć?
- Jest w twoim wieku. – przewijał strony gazety, zatrzymując się czasami, aby przeczytać nagłówki. – Będziecie chodziły do tej samej szkoły.
Wstałam od stołu, zabierając ze sobą puste naczynia. Włożyłam je do zlewu, chwyciłam gąbkę, ale zanim zaczęłam zmywać, odwróciłam się do niego. Wiedziałam, co chce tym osiągnąć.
-Dlaczego to robisz?
Podniósł wzrok znad gazety, jego zdezorientowanie było większe, niż moje sprzed kilku minut.
- Próbujesz znaleźć mi przyjaciół.
Westchnął głośno. Odłożył gazetę i znowu skupił się na mnie. W jego oczach widziałam troskę, która w ostatnim czasie towarzyszyła mu zbyt często.
- Kochanie, po prostu chcę, abyś miała możliwość z kimś się spotykać. Mieć koleżanki, kolegów. Teraz mam dużo pracy, będzie mnie mało w domu… - przerwał na chwilę, gestem dłoni zaprosił mnie na ojczyne kolano, a kiedy się już tam znalazłam, kontynuował.
W takich chwilach czuję się jak mała dziewczynka, wtulająca się w swojego tatusia, który jest jej największym bohaterem, a kiedy jest w jego ramionach, czuje się bezpiecznie. Ścisnęłam go mocno, a on odwzajemnił mój czyn.
- Chcę, abyśmy obydwoje w końcu żyli, Jane. – powiedział w moje włosy. – Chciałbym, żebyśmy na nowo żyli wśród przyjaciół. 
Wyczekiwał mojej reakcji, lecz tylko zamknęłam oczy i czekałam, aż powie coś jeszcze. Miał racje, zresztą jak zawsze. Przeprowadzamy się, on zaszywa się w pracy, a ja w swoim pokoju. Jedynie weekendy spędzamy razem, co jakiś czas jeździmy do babci nad morze lub wychodzimy do kina, kiedy w repertuarze znajdzie się jakiś wyjątkowy film, godny czasu mego ojca. Większość z tych rzeczy powinnam robić ze swoimi znajomymi, nie z rodzicem. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
- Ale nadal będziesz moim najlepszym przyjacielem? - spytałam cicho, dalej w niego wtulona.
- Oczywiście. - zachichotał i czułam jak poprawia swoje okulary na nosie.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez kilka minut, kiedy tata przerwał ciszę:
- Kochanie, chyba już musimy zakończyć te uczuciowe przytulanki. - poklepał mnie delikatnie po plecach, a ja znowu usłyszałam jego cichy śmiech. - Muszę za godzinę być na spotkaniu.
Zeszłam niechętnie z jego kolan,  przeszłam do kuchni, którą dzielił jedynie barek od jadalni.
- Tato? - spytałam nieco głośniej. Był już na korytarzu, kiedy się odwrócił i spojrzał na mnie. - Mógłbyś zatrudnić kogoś do wyremontowania łazienki? 
Podrapał się po głowie i co oznaczało, że myśli w tym momencie.
- Zapytam się Marka, czy kogoś zna wartego polecenia. - uśmiechnął się i już chciał odejść, ale ja dalej kontynuowałam.
- I żeby zajął się składaniem półek i takich błahostek. - zaśmiałam się, ale w tym czasie przypomniała mi się sprawa strychu. - I mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak?
- Masz jakiś zamiar, co do strychu? - uśmiechnęłam się pięknie, robiąc najbardziej urocze oczka, jakie mogłabym zrobić.
- Strych, będzie strychem, kochanie. - powiedział tonem, który nie przyjmie żadnych innych opcji. Chyba nie pamięta jak bardzo upartą córką jestem.
- Ale tato.. byłeś tam? Mogłabym z niego zrobić taką piękną sypialnie, proszę..
- Nie. - odpowiedział od razu, bez żadnego rozważania mojej propozycji. Denerwuje mnie jego postawa pod tytułem "Jestem bezwzględnym rodzicem".
- No, ale..
- Nie mam pieniędzy, Jane. - przerwał mi, odwrócił się i poszedł w swoją stronę.
Racja, zapomniałam tego całego planu z oszczędzaniem pieniędzy na studia. W takich sytuacjach jak ta nienawidziłam tego postanowienia. Odwróciłam się i w końcu wzięłam się za sprzątanie po śniadaniu. Wytarłam jeszcze blat i poszłam na górę przebrać się w zwykłe ubrania. Wyjęłam dalej z nierozpakowanej walizki koszulkę i spodenki, które zaraz nałożyłam. Kiedy wyszłam z pokoju, tata akurat schodził ze schodów? 
- A co do sprawy z kinem - powiedział, kiedy mnie zauważył - Amy przyjdzie około siedemnastej. Pieniądze zostawiłem ci na stoliku w salonie, mam nadzieję, że tyle ci starczy. Nie szykuj mi jedzenia, mam zamiar zjeść na mieście. - Chwycił kurtkę oraz kluczyki, które znalazły już swoje miejsce na półce w holu. - Tylko nie wracaj zbyt późno, nie chcę, abyś sama chodziła jak będzie ciemno. - Cmoknął mnie w czoło. - Nie wiem ile mi to zajmie, bo mam dużo dzisiaj do zrobienia, więc zabierz ze sobą klucze.
Kiwałam głową na jego polecenia, aby uspokoić jego niepokój, co nie znaczyło, że zrobię wszystko tak jak tego ode mnie żąda. Pomachałam mu gdy wychodził, na co on dodał, abym uważała na siebie. Nie tato, podpale dom, a sama wysadzę się w powietrze.
Zerknęłam na zegarek, mam jeszcze kilka godzin do przyjścia Amy. Może rozpakuję pozostałe pudła?

W co ubrać się do kina? Tak brzmiało moje pytanie przewodnie, grzebiąc  pośpiesznie w walizce. Mam założyć bluzę? Nie, zbyt luźne – odpowiadam sobie w głowie. Rzuciłam ją na łóżko, dalej szukając. Koszulkę z napisem? Nie, to odpada. Wyjęłam moje ulubione czarne rurki. One pasują do wszystkiego. Bez dłuższego zastanawiania się zrzuciłam z siebie spodenki, na które będzie już za zimno i wciągnęłam spodnie na nogi. Zerknęłam na zegarek, właściwie to Amy powinna już tu być, a ja nadal nie jestem ubrana. Po rozpakowywaniu kartonów, poszłam do sklepu po sok, a z moją orientacją w teranie całkowicie pomyliłam ulice i wylądowałam na drugim końcu miasta. Jedynie przy pomocy starszej pani, która wytłumaczyła mi drogę powrotną, dotarłam tutaj tuż przed siedemnastą.
A może Amy już tu była? Mogłam równie dobrze ją minąć, przecież jeszcze nigdy jej nie widziałam.
Wyjęłam szary sweterek – tak, to jest dobre. Znalazłam jeszcze do tego czarną koszulkę i założyłam na siebie. Przewiesiłam przez ramie małą torebkę, w której schowałam portfel i telefon.  W tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Zbiegłam po schodach, przejrzałam się szybko w lustrze, poprawiając swoje proste włosy.
Otworzyłam drzwi. Za nimi stała wysoka blondynka, której faliste włosy opadały na ramiona. Była piękna, ale wszystko niszczyło to skąpe ubranie. Miała na sobie opiętą bluzkę z głębokim dekoltem, ale przyznam – dziewczyna miała się czym chwalić. Do tego naprawdę krótkie spodenki, dzięki którym kusiła zapewne niejednego mężczyznę swoimi długimi nogami.
- Cześć jestem Amy. – Wyjęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Jane. – Uśmiechnęłam się do niej, a ona odpowiedziała mi tym samym.
- Gotowa?
Kiwnęłam głową, zamknęłam za sobą drzwi i schowałam klucz w torebce.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że zabrałam też swoją paczkę?

_____

Od razu chciałabym przeprosić za tak długą przerwę. Obiecywałam dodać rozdział w pierwszym tygodniu stycznia, ale się nie udało. W weekend też miałam to zrobić, ale na cały dzień nie miałam prądu, więc tak oto się stało, że dopiero teraz pojawił się rozdział 2. 
Wyjaśnię już na początku, dlaczego tak "powoli" piszę rozdziały - mieszkam w internacie, gdzie wi-fi mam maksimum dwa razy w tygodniu, a posiadam tableta, więc piszę na internecie. Proszę o zrozumienie, bo jestem w domu jedynie na weekendy, gdzie mam całkowity dostęp do internetu, ale mam też 632829 innych ważnych spraw. 
Dla wyprostowania rozdziały będą pojawiały się mniej więcej co półtora tygodnia. Tak wiem, bardzo długie odstępy, ale ponownie proszę o zrozumienie.

Chciałabym jeszcze dodać, że jestem amatorką i błędy są całkiem na miejscu, ale mimo to, dziękuję za wszelką krytykę z waszej strony, bo to sprawia, że próbuję jeszcze więcej wkładać pracy w pisanie. 

2 komentarze:

  1. Ciekawe theme.
    A co do historii, ciekawe jak się potoczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do Liebster Award! Więcej informacji: http://angels-to-fly-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-award-ii_20.html xx

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly